Prawa twórcy a ograniczenia w rozporządzaniu utworem

Wyrwany żywcem z kart powieści Szkarłatne sari Javiera Moro cytat „[S]ukces ma wielu ojców, tylko klęska jest sierotą doskonale wpasowuje się w wiele sfer życia. Jego wydźwięk znajduje także zastosowanie w przypadku prawnej ochrony przysługującej twórcy i jego dziełu. Widoczne jest to tym wyraźniej, im o większym sukcesie – szczególnie komercyjnym – mówimy. Nagle bowiem obok artysty pojawiają się osoby, które chciałyby ogrzewać się w roztaczanym przez niego blasku i – już bardziej prozaicznie – partycypować w zyskach.

Szczęśliwie, dla samego uzyskania statusu twórcy nie jest wymagane legitymowanie się dyplomem Akademia Sztuk Pięknych czy nawet posiadanie umiejętności cytowania z pamięci fragmentów Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika pióra Stephena Kinga. W świetle Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (dalej również jako pr. aut.), aby zostać uznanym za podmiot praw autorskich trzeba „zaledwie” spełnić przesłanki wskazane w art. 1 ust. 1 oraz być człowiekiem (osobą fizyczną). Regulacja art. 8 ust. 1 przywołanego powyżej aktu normatywnego nie pozostawia wątpliwości:

Prawo autorskie przysługuje twórcy, o ile ustawa nie stanowi inaczej.

Polska ustawa wyróżnia autorskie prawa osobiste oraz prawa majątkowe. Te pierwsze każdorazowo przynależne są twórcy, drugie zaś – z reguły jemu. Kluczowa jest w tym zakresie druga część cytowanego przepisu.

Inaczej? To znaczy jak?

Nie jest niczym niezwykłym, iż utwór stanowić może wynik prac więcej niż jednej osoby. Dla określenia, czy każdej z nich przysługuje miano „współtwórcy”, niezbędne jest zbadanie indywidualnego, twórczego wkładu w powstałe dzieło. Z tego grona wyłączyłbym na przykład rzemieślników zajmujące się prostą, redakcyjną korektą treści literackich, co zresztą znajduje odzwierciedlenie w utrwalonej linii orzeczniczej Sądu Najwyższego (wyrok z dnia 7 listopada 2003 roku, wydany w sprawie prowadzonej pod sygn. akt V CK 391/02, OSNC 2004/12/203):

Wprowadzenie do utworu, będącego podręcznikiem akademickim, poprawek niemających charakteru merytorycznego, a jedynie będących poprawkami stylistycznymi czy korektorskimi, nie jest przejawem działalności twórczej i nie uzasadnia przyznania osobie, która dokonała takich poprawek, przymiotu współtwórcy utworu.

Dla pełnej przejrzystości należy jednak wskazać, że 25 maja 2011 roku zapadło rozstrzygnięcie, w świetle którego sprawa nie wydaje się już tak oczywista:

W wyniku zmian zaproponowanych przez powodów, niewątpliwie o charakterze merytorycznym, zmieniała się nie tylko objętość i treść artykułu opracowanego wstępnie przez pozwaną ale także jego ogólny wydźwięk i charakter. Z artykułu zostały bowiem usunięte fragmenty pozostające w sprzeczności z wiedzą medyczną, której pozwana nie posiadała. […] Usunięcie fragmentu takiego utworu podyktowane względami merytorycznymi może mieć w kontekście powstania utworu inne znaczenie niż usunięcie np. części utworu muzycznego bądź dzieła z zakresu literatury. W konsekwencji zmian wprowadzonych przez powodów powstało zaś dzieło o innym charakterze, które bez wkładu powodów wyglądałoby inaczej.

Osobiście nie podzielam stanowiska wyrażonego przez Sąd Najwyższy w cytowanym powyżej wyroku (sygn. akt II CSK 527/10, LEX nr 794636), ale – przyznaję – wiele zależy tutaj od punktu widzenia i potrzeby wykazania swojej racji.

Współtwórczość

Nie budzi natomiast żadnych wątpliwości fakt, że wkłady twórców powinny tworzyć jedno, spójne dzieło (w przeciwnym wypadku moglibyśmy mówić o tzw. „utworach połączonych” – art. 10 pr. aut). Domniemuje się przy tym, że wielkość udziałów przysługujących każdej z osób w zakresie majątkowych praw autorskich jest równa (przy czym ich zróżnicowania dokonać może sąd) – w odróżnieniu od praw osobistych, wykonywanych samodzielnie i niezależnie przez poszczególnych współautorów. Co więcej, w wyroku z 21 grudnia 1979 roku Sąd Najwyższy (sygn. akt I CR 434/79, OSNC 1980/9/171) stwierdził, iż:

W określonych okolicznościach nie można wyłączyć, że wspólne dzieło może powstać mimo braku porozumienia pomiędzy twórcami. Dotyczy to w szczególności sytuacji, gdy jedna osoba rozpoczęła pracę nad dziełem (rzeźbą), następnie od niej odstąpiła a rozpoczęte dzieło dokończyła w sposób twórczy inna osoba. Należy wówczas uznać, że obu tym osobom przysługują łącznie prawa autorskie.

Przyjmując jednak, że artyści działają w porozumieniu i w celu osiągnięcia zgodnego efektu, na myśl nasuwa się proces powstawania komiksów. Oczywiście osoba tworząca teksty (zawartość „dymków”) podejmuje działania twórcze, ale skupić chciałbym się na samej warstwie wizualnej tego rodzaju utworu. Powszechną praktyką dużych wydawnictw jest rozdzielenie zadań rysownika „konturów” (już samych w sobie mogących podlegać ochronie, wszak nie każdy komiks jest kolorowany) oraz osoby odpowiedzialnej za uzupełnienie ich kolorami. Praca każdej z tych osób wiązać się może z istotnym wkładem indywidualnym, a powstały efekt stanowi przejaw współtwórczości.

Kadry z komiksu Batman. Zabójczy żart: po lewej wersja z roku 1988, po prawej – z 2006

Doskonale widać to na przykładzie komiksu Batman. Zabójczy żart. Wydana pierwotnie w 1988 roku powieść graficzna (ang. graphic novel) autorstwa Alana Moore’a, Briana Bollanda i Johna Higginsa doczekała się wznowienia w 2006 roku. I choć pokolorowane od podstaw ilustracje wzbudziły wówczas sporo kontrowersji, to trudno zaprzeczyć, że istotnie wpłynęły na całokształt i odbiór nowej wersji. Czy pozytywnie? Rzecz gustu.

Utwory zbiorowe a zbiory utworów

Prawo autorskie przewiduje także inne wyłączenia uniemożliwiające postawienie znaku równości pomiędzy twórcą a możliwością swobodnego decydowania o rozpowszechnianiu dzieła. Zgodnie z dyspozycją art. 11 ustawy:

Autorskie prawa majątkowe do utworu zbiorowego, w szczególności do encyklopedii lub publikacji periodycznej, przysługują producentowi lub wydawcy, a do poszczególnych części mających samodzielne znaczenie – ich twórcom. Domniemywa się, że producentowi lub wydawcy przysługuje prawo do tytułu.

Zakres uprawnień do żądania wynagrodzenia przez każdego z twórców, których prace wykorzystano do stworzenia utworu zbiorowego powinien wynikać z umowy zawartej pomiędzy tą osobą a producentem lub wydawcą, co oczywiście nie zwalnia podmiotu decydującego o wprowadzeniu utworu zbiorowego na rynek z konieczności opatrzenia poszczególnych „części składowych” nazwiskiem autora (lub pseudonimem bądź pominięciem tego rodzaju wskazania – zależnie od decyzji twórcy).

Od utworu zbiorowego trzeba odróżnić zbiór utworów (art. 3 pr. aut.):

Zbiory, antologie, wybory, bazy danych spełniające cechy utworu są przedmiotem prawa autorskiego, nawet jeżeli zawierają niechronione materiały, o ile przyjęty w nich dobór, układ lub zestawienie ma twórczy charakter, bez uszczerbku dla praw do wykorzystanych utworów.

Co istotne, sam zbiór – jeżeli spełnia cechy utworu – podlegać będzie ochronie, niezależnie od jego zawartości. Może zatem zdarzyć się, że opublikowany zostanie tomik poezji, przy kompozycji którego kierowano się określoną, twórczą ideą, odzwierciedloną następnie w doborze i kompozycji wierszy. Nawet jeżeli rozpowszechnianie poszczególnych, krótkich utworów literackich nie będzie już wiązać się z koniecznością zapłaty wynagrodzenia na rzecz poety (choćby ze względu na upływ 70 lat od jego śmierci), to nowe wydanie – jako całość – skorzysta z ochrony.

Utwory pracownicze

Szczególne regulacje ustawodawca przewidział dla relacji pomiędzy pracodawcą a pracownikiem (art. 12 ust. 1 pr. aut.):

Jeżeli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca, którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron.

Zatem przy braku w umowie o pracę odmiennych postanowień dotyczących praw autorskich, pracodawca z chwilą przyjęcia utworu staje się dysponentem praw majątkowych (inaczej problematyka ta wygląda w kontekście programów komputerowych – w myśl art. 74 ust. 3 pr. aut., faktyczne przyjęcie przez pracodawcę utworu tego rodzaju nie jest konieczne dla nabycia praw majątkowych). Wynagrodzenie pracownika z tytułu świadczenia pracy jest jednocześnie zapłatą za przeniesienie majątkowych praw autorskich do stworzonych utworów, jeżeli zakres jego obowiązków obejmował podejmowanie tego rodzaju działań oraz zgodny jest z przedmiotem działalności przedsiębiorcy i tylko na wynikających z niego polach eksploatacji (przykładowo: dziennikarz zbywa na rzecz wydawnictwa prawa majątkowe do publikowania artykułów w prasie).

Inaczej sytuacja przedstawiać się będzie, kiedy wspomniany powyżej redaktor w godzinach pracy, z wykorzystaniem komputera oraz oprogramowania przekazanego do użytkowania przez pracodawcę, napisze bestsellerową powieść. Na gruncie prawa autorskiego wydawnictwo nie będzie mogło skutecznie formułować z tego tytułu żadnych roszczeń. Choć nie wyklucza to oczywiście uznania opisanego działania za naruszenie obowiązków pracowniczych wynikających z Kodeksu pracy i umowy o pracę.

Nabycie przez pracodawcę majątkowych praw autorskich dotyczy również osób, których stosunek zawodowy wynika z mianowania, wyboru lub powołania. Rozwiązania tego nie stosuje się natomiast – co do zasady – w zakresie realizacji umów o dzieło, zleceń czy współpracy (b2b).

Warto wrócić jeszcze na moment do art. 8 pr. aut. Jego ust. 2 oraz 3 stanowią kolejno:

2. Domniemywa się, że twórcą jest osoba, której nazwisko w tym charakterze uwidoczniono na egzemplarzach utworu lub której autorstwo podano do publicznej wiadomości w jakikolwiek inny sposób w związku z rozpowszechnianiem utworu.
3. Dopóki twórca nie ujawnił swojego autorstwa, w wykonywaniu prawa autorskiego zastępuje go producent lub wydawca, a w razie ich braku – właściwa organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

Opisane w ust. 2 domniemanie, co wynika z samej istoty tej instytucji prawa, jest wzruszalne, to znaczy, że można je obalić, przy czym ciężar dowodowy zostaje przeniesiony na drugą stronę, tj. to nie ujawniony na okładce albumu muzycznego twórca udowadnia, że skomponował utwory opatrzone jego nazwiskiem, ale osoba kwestionująca ten stan musi wykazać, iż w rzeczywistości było zupełnie inaczej i autorstwo przynależne jest komuś innemu.

Co jednak dzieje się, kiedy – niezależnie od przyczyny – podmiot dokonujący publikacji nie chce ujawniać swojego nazwiska i publikuje pod pseudonimem albo anonimowo? Wówczas w toku ewentualnego procesu, którego celem jest ustalenie personaliów faktycznego twórcy (czy raczej: potwierdzenie albo zaprzeczenie twierdzeniom powoda, sąd bowiem wcale nie musi rozstrzygać, kto jest uprawnionym z praw autorskich, ograniczając się wyłącznie do przyznania albo odmowy przyznania praw osobie formułującej roszczenie) stroną postępowania staje się producent, wydawca lub właściwa organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

r. pr. Dominik Trzmielewski


Podsumowanie (krótka powtórka na koniec):

  • osobiste prawa autorskie zawsze przysługują twórcy (osobie fizycznej);
  • pr. aut. przewiduje wyłączenia, na podstawie których majątkowe prawa autorskie – choć pierwotnie przynależne twórcy – podlegają przeniesieniu na inny podmiot;
  • osoba, której nazwisko zamieszczono na egzemplarzach utworu lub przekazano do publicznej wiadomości korzysta z domniemania uznania za twórcę (domniemanie to można obalić);
  • wprowadzenie drobnych poprawek o charakterze mechanicznym czy edytorskim nie nadaje osobie ich dokonującej statusu twórcy;
  • dla uznania kilku osób za uprawnione łącznie do tego samego utworu, niezbędne jest posiadanie przez badane dzieło zauważalnego, indywidualnego wkładu każdego z twórców (współtwórstwo);
  • mniejsze utwory (np. wiersze) mogą wchodzić w skład publikacji będącej odrębnym utworem na gruncie prawa autorskiego (np. wybór poezji), do którego prawa – jako do całości – nie muszą przysługiwać pierwotnemu twórcy wykorzystanych materiałów;
  • co do zasady pracodawca nabywa majątkowe prawa do utworu wykonanego przez pracownika (zatrudnionego na podstawie umowy o pracę, mianowania, wyboru lub powołania) z chwilą ich wydania, jeżeli stworzone dzieło zgodne jest z zakresem obowiązków wynikających z umowy.

Materiały graficzne wykorzystane na potrzeby prezentacji wpisu:

Zdjęcie tytułowe: źródło (The Digital Marketing Collaboration)
Kadry z komiksu Batman. Zabójczy żart: Alan Moore, Brian Bolland i John Higgins, wyd. DC Comics

Wpisy dotyczące zbliżonej tematyki

Napisz komentarz

O mnie


Cześć!
Nazywam się Dominik Trzmielewski, a to jest eParagraf.pl - blog poświęcony prawnym aspektom prowadzenia biznesu w dynamicznie zmieniającym się świecie nowych technologii. Znajdziesz tutaj materiały dotyczące między innymi prawa autorskiego oraz prawa gospodarczego, którymi zajmuję się w mojej działalności zawodowej wykonywanej jako radca prawny.
Zachęcam do lektury i zapraszam do kontaktu.

r. pr. Dominik Trzmielewski

Dowiedz się więcej

Newsletter

Wieści z życia bloga oraz zestawienia ciekawostek ze świata prawa, biznesu i nowych technologii serwowane wprost na Twoją skrzynkę pocztową w nienachalny sposób? Spróbuj!

Pozostańmy w kontakcie

Facebook Pagelike Widget

Zobacz również